wtorek, 23 marca 2010

Palenie mózgów

Coś dawno mnie nie było. Taki jest efekt buszowania po zagranicach. Pierwsza konkluzja - tam, gdzie nas nie ma, się już nie pali. I jakoś upadku gastronomii nie zanotowano. Ani w Niemczech, ani w Nowym Jorku, ani w Australii, ani w Tajlandii, ani w Singapurze. Można by długo wymieniać.
U nas Chłodna zrobiła dzień bez papierosa. I od razu stały argument palaczy na fejsbuku: "Zakaz palenia. Żegnajcie!". Niestety, ten osobnik zapewne się nie pożegna i nadal będzie częstował wszystkich swym smrodem, zwłaszcza, że zakaz na Chłodnej obowiązywał tylko przez jeden weekend.
Pytam o zakaz palenia w Green Coffee przy MDM. Tu podział na niepalących i tych drugich jest czystym absurdem, między pierwszymi a drugimi stolikami nieraz nie ma nawet metra. Obsługa obiecuje, że system się niedługo zmieni. Na jaki? Otóż niepalący zostaną upchnięci na jednym podeście (dziś mają dwa), a reszta kawiarni (na oko jakieś cztery piąte) łącznie z barem będzie strefą smrodu. Bo przy strefie smrodu są drzwi, więc będzie się wietrzyć. Gratulujemy. Po raz kolejny dumna Warszawa pokazuje, że idzie na przekór stadnym trendom światowym i wybiera własną ścieżkę. Szkoda, że to ścieżka głupoty.

czwartek, 1 października 2009

Budy roztańczone


Dziś w Stołku o budzie warzywnej na Kubusia Puchatka. Obrońcom bud polecam tę z Al. Jerozolimskich, między pawilonami dworca W-wa Śródmieście. Stoi tam od lat i - jak to się mówi - wrosła w pejzaż stolicy. Z pewnością ona także jest potrzebna, przecież w okolicy "nie ma co zjeść". Ostatnio podjeżdżają bezpośrednio pod jej tyły czarnymi zdezelowanymi beemwicami wygłodniali warszawiacy, którzy nie mogą się doczekać posiłku po trudach dnia...

poniedziałek, 14 września 2009

Handlarze podręcznikami


Jak by ktoś się zastanawiał, czy straż miejska nie ma za co karać handlarzy podręcznikami, to polecam widoczek ul. Świętokrzyskiej tuż przy Marszałkowskiej. Te busy stoją tam dzień w dzień, pakują się na chodnik przez przejście dla pieszych od strony ul. Szkolnej (bo od Świętokrzyskiej są słupki). Czy rzeczniczka straży nadal uważa, że nie ma podstaw do karania? Jeśli tak, należy ją jak najszybciej wypieprzyć z pracy, bo chyba pomyliła zajęcia.

czwartek, 3 września 2009

Tandeta trzyma się mocno



Po ciężkiej bitwie udało się usunąć tandeciarzy z centrum miasta, ale nie znaczy to, że zniknęli w ogóle. Przegrupowali siły, obsadzili nowe placówki i nadal trzymają się mocno. Proszę tylko spojrzeć - tak wygląda elegancki, reprezentacyjny i Bóg wie jak jeszcze piękny Ogród Saski. Tuż przy fontannie niespecjalnie zakamuflowany posterunek Tandet Army. Widoczne są charakterystyczne elementy uzbrojenia - jaskrawe tablice, parasol, buda.
I tylko bić się nie ma z kim, bo oddziałów Straży Miejskiej nie ma. Może dlatego, że ten posterunek jest legalny? To by dopiero była ciekawostka.

piątek, 21 sierpnia 2009

Spotkanie na szczycie

Coś ostatnio sporo o Millennium Plaza. Kilka dni temu - że wyremontują i odbrzydzą. Dziś odwrotnie - że zabrzydzą bardziej. Bo oto do Toi-Toia mają się wprowadzić mili i policję miłujący "kupcy" z KDT. Zajmą trzy piętra, bo podobno obecny handel u Turka nie idzie.
Co to się porobiło, żeby Turek nie umiał handlować? No, ale nasi postwokulscy wykazali, że zdolności w tym zakresie mają równe a i temperament raczej w typie południowym. Więc pokażą, jak się handluje. Myślę, że to genialny pomysł - zamiast rozpraszać brzydotę i tandetę po całym mieście, trzeba ją skoncentrować w jednym lub najwyżej kilku miejscach. MP wydaje się idealną kandydaturą. Architektoniczne badziewie budynku spotka się z chińskimi podróbami artystów handlu z KDT - nie można sobie wyobrazić bardziej dobranej pary. Na szczęście (lub nieszczęście) Toi-Toi jest wysoki i można tam upchnąć jeszcze inne warszawskie brzydoty. Proponuję tam umieścić siedzibę ZDM a zwłaszcza urzędników odpowiedzialnych za zakup i ustawianie na ulicach biało-czerwonych słupków. A na kolejnych piętrach firmy outdoorowe, odpowiedzialne za oszpecanie przestrzeni publicznej: AMS, Stroer, News Outdoor, Schulz, Clear Channel. Ktoś ma jeszcze jakiś pomysł?

wtorek, 18 sierpnia 2009

Francuska po polsku

Miasto podpisało umowę na remont ulicy Francuskiej. Mogło być pięknie - a będzie po warszawsku. Nie będzie pastorałów (podobno nie zgodziła się na nie konserwator zabytków, coś mi się wierzyć nie chce), zachowanych przedwojennych krawężników - nie pasowały do nowej koncepcji. Nic dziwnego, nowa koncepcja zakłada poszerzenie jezdni z 9 do 11 metrów, więc pastorały pewnie by się nie zmieściły. Tak jak i ścieżka rowerowa, której nie będzie. Też się pewnie nie zmieściła.

Problem w tym, że zarządzenie prezydenta lub uchwała rady Warszawy nakazuje budowę ścieżki przy okazji generalnego remontu ulic. ZDM za każdym razem dwoi się i troi, by znaleźć jakieś odstępstwo od tego nakazu. A to przekonują, że projekt był starszy, a to ścieżka nie mogła się zmieścić, bo przeszkadzają drzewa. Ciekawe, co tym razem wymyślili? Pewnie budowa drogi dla rowerów "kolidowała z budową Stadionu Narodowego".

I te płyty betonowe zamiast granitu... Brawo, to się nazywa kapitalny remont.

poniedziałek, 17 sierpnia 2009

Żenująca Madonna

Tak, tak, ja też byłem. I trochę mi wstyd, że dałem się nabrać na ten "spektakl". Owszem, lubię obrazki i miło było sobie pooglądać teledyski na telebimach. Ale koncert to przede wszystkim muzyka, a z tym było masakrycznie. Pani M. zdyszana układami tanecznymi ledwo dawała radę wyśpiewywać swoje hiciory, nie wyciągała końcówek, a nawet fałszowała. Widziałem, jak ludzie obok spoglądają na siebie z niedowierzaniem i zażenowaniem. I jak z każdą minutą rośnie ich irytacja, że dali się za ciężkie pieniądze ściągnąć na pole bemowskie, by patrzeć na coś, co przypominało momentami "Drogę do gwiazd" w TVN.
Osobnego komentarza wymaga to, co się działo po koncercie. Zero informacji i wskazówek, tłum nie wiedzący dokąd iść. Pamiętałem z gazety, że Broniewskiego będzie jeździł tramwaj 928. Poszliśmy. Czekaliśmy 40 minut, przejeżdżały tramwaje w stronę Bemowa, żadnego do centrum. Wreszcie się pojawił - tak zatłoczony, że nie dało się wsiąść. Podobno niektórzy pokoncertowicze szli do swych domów i samochodów pieszo nawet 10 km. Miasto zachęcało do komunikacji publicznej - i jak zwykle ci, którzy zaufali, dostali po dupie. I weź tu nie miej w tym mieście samochodu.