poniedziałek, 17 sierpnia 2009

Żenująca Madonna

Tak, tak, ja też byłem. I trochę mi wstyd, że dałem się nabrać na ten "spektakl". Owszem, lubię obrazki i miło było sobie pooglądać teledyski na telebimach. Ale koncert to przede wszystkim muzyka, a z tym było masakrycznie. Pani M. zdyszana układami tanecznymi ledwo dawała radę wyśpiewywać swoje hiciory, nie wyciągała końcówek, a nawet fałszowała. Widziałem, jak ludzie obok spoglądają na siebie z niedowierzaniem i zażenowaniem. I jak z każdą minutą rośnie ich irytacja, że dali się za ciężkie pieniądze ściągnąć na pole bemowskie, by patrzeć na coś, co przypominało momentami "Drogę do gwiazd" w TVN.
Osobnego komentarza wymaga to, co się działo po koncercie. Zero informacji i wskazówek, tłum nie wiedzący dokąd iść. Pamiętałem z gazety, że Broniewskiego będzie jeździł tramwaj 928. Poszliśmy. Czekaliśmy 40 minut, przejeżdżały tramwaje w stronę Bemowa, żadnego do centrum. Wreszcie się pojawił - tak zatłoczony, że nie dało się wsiąść. Podobno niektórzy pokoncertowicze szli do swych domów i samochodów pieszo nawet 10 km. Miasto zachęcało do komunikacji publicznej - i jak zwykle ci, którzy zaufali, dostali po dupie. I weź tu nie miej w tym mieście samochodu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz