środa, 22 lipca 2009

Wojna swiatow

Patrze z oddali na to, co sie dzialo pod KDT. To wydarzenie wiekszej wagi, niz by sie moglo wydawac. Nie chodzi o wyrzucenie kilkuset handlarzy z centrum miasta - chodzi o cos wiecej, chodzi o - nie waham sie uzyc duzych slow - starcie cywilizacyjne. Z jednej strony: badziewie, tandeta i bandytyzm, ktore lata temu opanowaly centrum miasta, rozpanoszyly sie i poczuly jak u siebie. Z drugiej: dazenia do modernizacji i ladu, chec uczynienia wreszcie z Warszawy europejskiego miasta.
Te dwie idee starly sie we wtorek w centrum naszego miasta. Dobrze, ze Hanka sie nie ugiela i postanowila ostro stawic czola chamstwu i prymitywizmowi (swoja droga, swietny jezyk z tym obozem odnalezli radni PiS). Oby tak dalej. Z perspektywy czasu moze sie okazac, ze 20 lipca 2009 r. byl przelomowym dniem w historii nowoczesnej Warszawy, wracajacej powoli do normalnosci. I ze dopiero wczoraj skonczyly sie w Warszawie lata 90., tak jak wiek XIX skonczyl sie w Europie dopiero z nastaniem I wojny swiatowej.

PS Dzis brak polskiej czcionki, bo komputer niepolskomowiacy.

wtorek, 14 lipca 2009

Szare miraże

ZTM pokazał szary tramwaj - i już dym. Że nijaki, że to nie barwy Warszawy. Ale najwięcej - że po prostu szary. I że będzie się zlewać z szarym miastem.
Tylko gdzie to szare miasto? Szare to ono było za komuny, lub jeszcze na początku lat 90. Dziś Warszawa straszy jarmarkiem - całe osiedla pomalowane na pstrokato, tysiące reklam, kolorowe budy stojące na każdym rogu ulicy. Plus biało-czerwone słupki ZDM, które walą w oczy jak Adamek na ringu.
Warszawa wyglądająca jak dresiara na randce potrzebuje uspokojenia kolorystyki, a nie odcięcia się od szarości, której już dawno nie ma. Nowe szare tramwaje z akcentami stołecznymi (żółto-czerwonymi) mogłyby wnosić na ulice nieco elegancji. Ale pewnie znów skończy się na jakimś kolorystycznym wygibasie, co by - trawestując tytuł z dzisiejszego "Stołka" - "Szary tramwaj nie budził sprzeciwu warszawiaków".

Swoja droga ten sam ZTM, który teraz promuje szare tramwaje, wprowadził niedawno nowe automaty do biletów z tandetna granatowo-zółtą kolorystyka made by Ukraina. Gdzie tu konsekwencja?

niedziela, 12 lipca 2009

Słowo na niedzielę



Żeby nie było, że tylko marudzę - trochę tropikalnych klimatów prosto z prawego brzegu. Mało które miasto w Europie może się poszczycić takim widokiem.

sobota, 11 lipca 2009

Gmurki z górki

Wierzyć się nie chce... po ponad 20 latach batalii, podczas której urzędniczy trup słał się gęsto a pieniądze z zainstalowanych na posesji-zawalidrodze billboardów wartkim strumieniem płynęły do kieszeni Gmurków - KONIEC! Właśnie oddano fragmencik poszerzonej Powstańców Śląskich. To znak, że nieudolne przez lata państwo zdobyło wreszcie moc postawienia na swoim w przypadku spraw ważnych dla ogółu.
"Stołek" odtrąbił sukces, ale gdyby nie billboardy Agory, być może Gmurkowie mieliby mniej pieniędzy na prawniczą walkę z miastem i udałoby się ich wygonić znacznie wcześniej. Z pieniędzy reklamiarzy żył też przez długi czas komis Bogdan Car, który blokował budowę Trasy Siekierkowskiej. Okazuje się, że wprowadzenie ograniczeń stawiania reklam przysłużyłoby się miastu nie tylko estetycznie.

PS A korki na Powstańców przeniosą się na skrzyżowanie z Połczyńską. Bo przecież przez 20 lat batalii z Gmurkami nikt nie wpadł na to, by poszerzyć tunel pod Dźwigową, który stoi zatkany od rana do nocy.

piątek, 10 lipca 2009

Dwadzieścia lat, a może mniej

Właśnie ratusz przyjął strategię transportową miasta do 2015 roku i dalej. Oprócz wprowadzenia opłat za wjazd do Śródmieścia (dziennikarze już zaczęli straszyć tym kierowców), strategia przewiduje m.in. zamknięcie niektórych ulic tylko dla pieszych, autobusów i rowerzystów. Wśród nich miałaby być Świętokrzyska na odcinku od Marszałkowskiej do Nowego Światu - czyli ta zawalona samochodami jej część, o której wcześniej pisałem. Pomysł dobry, zablokowałby ruch wschód-zachód przewalający się dziś przez samo centrum miasta. Most Świętokrzyski stałby się dzięki temu prawdziwie lokalnym, powiślańskim mostem.
Raczej nie chce mi się jednak wierzyć, by wdrożono go wcześniej niż za 20 lat. Do 2015 r. niestety coś czuję, że niewiele się zmieni. Na razie jest w W-wie problem z wytyczaniem buspasów (opór zakapiorów z ZDM), a co dopiero mówić o zamknięciu jednej z głównych ulic. Ale samo to, że taki zapis znalazł się w strategii i zyskał akceptację radnych - to już jest postęp. Oby tak dalej.

czwartek, 9 lipca 2009

Parking Świętokrzyska




A teraz coś bliższego rzeczywistości. Szlag mnie trafia gdy patrzę, jak szeroki chodnik Świętokrzyskiej, która mogłaby być pięknym śródmiejskim bulwarem, został zamieniony w parking. Codziennie widzę tam dziesiątki samochodów, które pakują się na chodnik przez przejście dla pieszych od ulicy Szkolnej. Fury stoją, obok przechodzą strażnicy miejscy, policja - nikomu to nie wadzi. Taki nasz stołeczny luksus - urządziliśmy sobie parking na chodniku w centrum miasta, co by niektórzy kierowcy nie mieli zbyt daleko na Pocztę Główną czy do McDonald'sa. Dbałość władz miasta o wygodę zmotoryzowanych warszawiaków jest doprawdy rozczulająca. Szkoda, że taką samą troską nie otaczają pieszych, którzy muszą uciekać przed kierowcami prymitywami zapieprzającymi po trotuarach.

Na zdjęciu widać busa z reklamą podręczników - tak, tak, to stały bywalec tego kawałka chodnika Świętokrzyskiej. Stoi tu od miesięcy, z busa sprzedawane są książki. Pewnie biedaczek przeniósł się z Kredytowej, kiedy żywot zakończyła tam księgarnia WSiP. No, ale przecież handlować trzeba, więc wylądował tu. Lepszego miejsca na handel nie można sobie wyobrazić. Kupiecka atmosfera skłania, jak widać, także innych do zaoferowania swojego towaru.

Nigdy nie zdarzyło mi się zobaczyć mandatu za wycieraczką tego busa bądź jakiegokolwiek innego samochodu, który zawala Świętokrzyską. Gdy tamtędy przechodzę, przypomina mi się walka stołecznych cyklistów o wyznaczenie ścieżki rowerowej na Świętokrzyskiej - urzędnicy uznali, że nie ma na nią miejsca. Racja, bo niby jak miałaby biec - między samochodami?

Zamiast wstępu



Jak tu zacząć inaczej niż od MJ, który krótko po śmierci zrobił mały tour po ulicach Warszawy. Ekstazy wśród przechodniów nie było, ale za to organizatorzy tego niezwykłego przemarszu mieli ubaw po pachy. Zwłaszcza w trakcie niespodziewanej wizyty Majkiego w salonie Orange:


Zanim ochroniarze zorientowali się, że przysnęli, było już po sprawie. Wcześniej jedna pani z Orange zdobyła się na odwagę i podpisała na obrazie. Gratulujemy!